Grudniowe słońce oświetla miasto Od rana coś wisiało w powietrzu Podniecone szepty jak rój os „Przyjechał...”, „flagi zrzucali...” Nie można na to pozwolić I rzucili się do gardła zaborcy By przegnać go precz do heimatu Biały orzeł na fladze czerwonej od krwi Dumnie rozpostarł skrzydła i szpony Jak przed tysiącem lat dla Lecha Odwieczny strażnik tych ziem Za długo był w kajdanach Dziś wziął odwet Po ponad 100 latach znowu To samo słońce na miastem Mimo mrozu żywy ogień pamięci Rozgrzewa serca a Blask flar rozświetla ulice