Szukaj
Close this search box.

(reż. Damien Chazelle 2014)

Dziwna produkcja

Jest w Whiplashu coś dziwnego, mianowicie mało kto słyszał o tej produkcji, a jeszcze mniej wie, o co w niej chodzi. Niewiele rzeczy przebiło się z niej do popkultury czy ogólnej świadomości widzów, nie przeszkadza to jej jednak w byciu jedną z najwyżej ocenianych w rankingach serwisów filmowych, zarówno na Filmwebie (35. miejsce), jak i na IMDb (43. miejsce). Gdy samemu oglądałem tę produkcję kilka lat temu, wydała mi się na tyle przeciętna, że nie zapadła mi wówczas w pamięci na długo, lecz po ponownym seansie jestem zmuszony zrewidować swoją opinię o niej.

Plusy oraz minusy tyranii

Andrew Neimann jest perkusistą zafascynowanym jazzem. Po latach nauki dostaje się do elitarnego konserwatorium muzycznego, w którym uczy Terence Fletcher – postać na pierwszy rzut oka demoniczna. Dla przykładu, nauczyciel ten próbuje spoufalać się z uczniami, żeby zdobyć ich zaufanie i poznać tajemnice, które później ujawnia w celu upokarzania tych osób. Stosuje przemoc, groźby, kary wobec niewinnych, chcąc w ten sposób sterroryzować prawdziwie winnych, co przyczynia się do samobójstw – wszystko to w imię jego idealnego słuchu, nienawidzącego oraz nietolerującego jakichkolwiek pomyłek. Andrew, aby pozyskać szacunek Fletchera i dla późniejszej sławy, wpływa destrukcyjnie na swoje zdrowie, pali mosty w relacjach międzyludzkich, a czasem nawet ryzykuje własnym życiem.

Fletcher, pomimo takiego ukazania w filmie, jest postacią niejednoznaczną: jego czyny sugerują, że do pozytywnych bohaterów nie należy, jednak z drugiej strony kierują nim jakieś głębsze powody. Nie robi tego w imię własnej sadystycznej przyjemności, lecz by sterroryzowani uczniowie dawali z siebie wszystko, lękając się, że łagodną postawą pozbawi świat ich potencjału, z którego mogłaby powstać kolejna legenda muzyki. Czuje on coś na wzór wyrzutów sumienia na wieść, iż jeden z jego podopiecznych odebrał sobie życie, co mimo wszystko nie zmienia jego postawy. Odgrywający rolę J. K. Simmons stworzył wybitną kreację człowieka zarówno przerażającego, jak i godnego politowania.

W tej obsadzie nie odstaje także Miles Teller wcielający się w postać głównego bohatera, osoby stopniowo wyniszczanej psychicznie przez potwornego Fletchera i zamieniającej się pod jego wpływem ze zwykłego perkusisty w jednostkę dążącą do perfekcji bez względu na cenę.

Nierówność scenariuszowa

Whiplash to produkcja nierówna, do której żywię podobne odczucia, jak do omawianego dawniej Drive my car. Początek jest nudny, odstraszający od filmu. Dialogi są drętwe i nienaturalne, praca kamery zbyt chaotyczna, a jedynym, co zachęca do kontynuowania seansu, jest hipnotyzująca gra J. K. Simmonsa. Z czasem jednak film się rozkręca – zdjęcia są piękniejsze i obfitują w detale, a gra światłem budzi pozytywne wrażenie. Muzyka również wpada w ucho, zaś dialogi przyciągają. Z każdą kolejną sceną jest tylko lepiej aż do świetnego zakończenia.

Whiplash nie dorównuje La la landowi Chazelle’a, jednak stanowi produkcję udaną, pomimo kiepskiego rozpoczęcia.

Ocena: 6.5/10